I hate Pink Floyd – T-shirt
Po latach Johnny Rotten z Sex Pisols przyznał, że była to ściema, wymyslona przez Malcolma McLarena. Podobne ściemy wymyślał menadżer Stonesów, Andrew Loog Oldham. Inni też. Johnny lubił w ogóle progresywnego rocka i chyba szczególnie inspirował się śpiewem Petera Hamilla z Van Der Graaf Generator.
Ja jestem ciekawy, którą płytę P.F. najbardziej lubicie. Ja tu połączyłem Gilmoura z Pompejów i z okresu płyty Animals.
Przypominam, że promocja na książkę o gitarzystach trwa tylko do 24:00 dzisiaj. Zostało kilkanaście numerowanych egzemplarzy.
Zapraszam od jutra do Hotelu Polonia w Krakowie na Targi. To bedzie ostatnia okazja do tego typu spotkania z całym asortymentem. Tym bardziej, że będę miał ze sobą T-shirty już dawno wycofane.
https://sklep.bereznicki.pl/produkt/zamach-3-gitarzysci-outtakes-plakat-gilmour/
Tomasz Bereźnicki
tagi: pink floyd zamach 3 david gilmour i hate pink floyd
![]() |
Pointblack |
13 grudnia 2024 19:21 |
Komentarze:
![]() |
Antonim @Pointblack |
13 grudnia 2024 19:45 |
Oczywiście ze wszystkich to pierwszy album - jeszcze z Sydem Barretem :)
a z Gilmourem to oczywiście Dark Side Of The Moon
![]() |
BeaM @Pointblack |
13 grudnia 2024 20:13 |
Nie wiem, czy to ulubiona, ale najmocniej przeżyta i najczęściej słuchana to „The Final Cut". Miałam to nagrane na kasecie, na której po drugiej stronie był Roger Waters „The Pros and Cons of Hitch Hiking". Grałam to do zajechania meteriału magnetycznego. :)
![]() |
atelin @BeaM 13 grudnia 2024 20:13 |
13 grudnia 2024 20:42 |
A mnie się bardziej głowice wyżłobiły na Finał Cut. Ale to był jamnik Sanyo z 1991.
![]() |
BeaM @atelin 13 grudnia 2024 20:42 |
13 grudnia 2024 20:55 |
A ja na Kasprzaku stereo, możliwe, że tym:
https://www.loombard.pl/products/radiomagnetofon-unitra-kasprzak-rms-451-zrk-8zuu
Uwielbiał wciągać taśmy
![]() |
Pointblack @Antonim 13 grudnia 2024 19:45 |
13 grudnia 2024 22:05 |
Prawie jak ja. ;-)
![]() |
Pointblack @BeaM 13 grudnia 2024 20:13 |
13 grudnia 2024 22:06 |
Myśmy mieli na jednej stronie kasety Hitch Hiking, a na drugiej A Momentary Lapse of Reason.;-)
![]() |
Pointblack @atelin 13 grudnia 2024 20:42 |
13 grudnia 2024 22:07 |
U nas najczęściej używany był magnetofon Grundig.
![]() |
BeaM @Pointblack 13 grudnia 2024 22:06 |
13 grudnia 2024 23:05 |
Ale królową nastoletnich ekstaz, powód licznych nieobecności w szkole i symulowanych chorób to była biała kaseta, gdzie po jednej stronie nagrany był Bauhaus „In the Flat Field", a na drugiej Joy Division „Unknown Pleasures". W zasadzie to była jedna płyta najgłębiej ryjąca w tamtych czasach mózgownicę.
![]() |
orjan @Pointblack |
14 grudnia 2024 02:56 |
O audiofilstwie nie mogę się odzywać z dwóch przyczyn. Moje zainteresowanie muzyką zaczęło się od rocka (gdzieś w 1965 r.). W praktyce oznaczało to brak dostępu do jakiegokolwiek sprzętu odtwarzającego, bo go po prostu nie było. Nawet za granicą. Płyty tam były wydawane głównie w mono. Takie Bambino niezbyt im szkodziło. Ale stereofoniczną płytę raz - dwa przerabiały na mono. Spotykam teraz współczesnych audiofili w wieku mojego syna i gdy zaczynam wspominać, to nie wierzą mi, że wtedy jeszcze nie było rozpowszechnienia pojęcia Hi-Fi, a co dopiero Hi-End, wątpię, czy słowo audiofilia istniało w jakimś słowniku.
Niemiecka, pionierska norma DIN 45-500 dopiero powstawała i trochę trwało, zanim producenci sprzętu dostosowali się do tej normy i chwalili się nią w kwitach swoich wyrobów. W USA i GB chyba dopiero od wtedy rozpowszechniały się normy Dolby (jeszcze bez Atmos). Wydaje mi się, że zapisu cyfrowego nie było nawet na Apollo tym pierwszym na Księżycu. Nawet szpulowe magnetofony dopiero sie rozwijały. To zaczęło się szybko zmieniać około 1970 r. - stopniowo pojawiał się nowy sprzęt. Gierek kupił licencje od Grundiga, Thomsona. Szajs, bo szajs, ale i tak był to postęp
Dostęp do świeżych przebojów i drogi pojawiania się płyt były różne w różnych miejscach w Polsce. Ja w miarę dokładnie znałem owczesny rynek podaży we Wrocławiu. No, ale na Wybrzeżu, w szafach grających były inne preferencje. A w Warszawie, jeszcze inne upodobania. Te poznałem, bo przeprowadziłem się do Warszawy na studia w 1972 r. Zdumiewały mnie zasoby płyt u poznanych hobbystów; całe szafy. Ale to była inna muzyka i mnie nie pociągała. Owszem spotykałem i odwiedzałem ludzi z bardzo oryginalnymi zbiorami muzyki brazylijskiej, francuskiej, itp. potrafiących w dodatku o tej muzyce opowiadać. U jednego poderwał mnie Sergio Mendes, a gdy po wielu latach zobaczyłem klipy z tą jego wokalistką Lani Hall, to znowu się zakochałem, ale ona już zdążyła wyjść za Herba Alperta :)
Mniej więcej z początkiem 1973 r. ruszyły dyskoteki w Warszawie. Najpierw w Remoncie. Poszedłem z dwoma płytami soulowymi pod pachą, ale płytozabawiacz (mocne nazwisko radiowe) nie zdziamał tego. Leciał jakiś chłam poniżej przyzwoitego popu. Umpa - pumpa. No to poszedłem do Klubu Trzech Kontynentów. Od razu mnie się poprawiło, bo tam leciał na okrągło James Brown.
Tak sie złożyło, że jednnoczesnie wcześniejsza eksplozja rocka zaczęła właśnie wtedy wygasać, a z tym moja "gorącość serca" dla płyt z muzyką i w ślad za tym do sprzętu. To jest ta pierwsza przyczyna. Próbowałem to odnowić po 30-tce, ale już tych emocji powrotnie nie złapałem. Zdałem sobie sprawę, że u mnie te wrażenia przeszły do kategorii drogich mi wspomnień. Jak kiedyś przyznałem się kol. @Paris, gdy znacznie później gromadziłem sobie muzykę do samochodowego pendrive'a. To przesłuchując zasoby w necie szybko przeszedłem na tryb wyboru poprzez moje osobiste skojarzenia. Co robiłem, czy gdzie, lub z kim byłem słuchając dawno danego utwora. Stąd zbiór jest teoretycznie monumentalnie eklektyczny, ale mi pasuje.
Zresztą, od wtedy już wszystkie ewentualnie dopływające avoiry lokowałem w podróże z plecakiem po świecie. Za pierwszym razem w Bangkoku idę sobie ulicą w Walkmanem na uszach, a nagle złapał mnie jakiś Taj (obowiązkowo uśmiechnięty) i ciągnie mnie do straganu krzycząc: "Linda Ronstad, Linda Ronstad". Miał do niej miętę muzyczną i ja go rozumiem. Oni mieli przegrane na kasety chyba wszystkie płyty jakie wyszły od czasów Noego i za śmieszne (nawet dla mnie) pieniądze. Walkman był oczywiście z Singapuru (też za głupie pieniądze: Sir! Look here! Walkman genuine, metal body, HiFi quality). Sprzedałem w Indiach i te taśmy i tego Walkmana (trochę lepiej, jak z podwójnym przebiciem). Ale przedtem nasłuchałem się muzy do oporu.
Zjeżdżam z tematu, ale co tam ... W tamtej podróży, w samolocie z Karaczi siedziałem obok pięknej Malezyjki, oczywiście Muzułmanki. Mimo to przyłączyła się do mojej flaszki zaprzyjaźniliśmy się (całkowicie platonicznie) i w rewanżu w Kuala Lumpur zaprosiła mnie na tamtejszą dyskotekę razem z jej miejscowym kumpelstwem. Trunki tylko pod stołem i z tyłu baru. Nikt mi nie powie, że młodzi Muzułmanie są inni. Z wiekiem ... co inego. Tam nie było żadnych płyt, a zamiast konsolety robił zespół 5 osobowy, w tym chińska wokalistka. Zabawa polegała na tym, że publiczność żądała jakiegoś utworu, a ci mieli obowiązek wiernie go odtworzyć (cover teraz mówi się). Ja, złośliwie, zażyczyłem sobie I Talk To The Wind niejakiego Kinga & Crimsona i w sumie ci Chińczycy fajnie się wyrobili. Ta wokalistka to nawet 1:1; oczywiście po angielsku. Musiała studiowac brzuchomówstwo. Za tę złośliwość mało nie dostałem po gębie od rozentuzjazmowanej publiczności. Ale moi miejscowi przyjaciele wybronili mnie natychmiast zamawiając ulubionego tam Raspuina Boney M. Też się wokalistka wyrobiła, a przecież musiała za trzy panie na raz. Publiczność odtańczyła figury Bruce'a Lee a ja ocalałem.
Aha, tego i inne King Crimsony mam w aucie, ale na Boney M założyłem szlaban.
Wracając do tematu, czy to w czasie służby w artylerii (po studiach), na dyskotekach, czy skutkiem jakiegoś przeziębienia już w ogóle słabo słyszę i choć mógłbym już sobie pozwolić na niezły wypas, to audiofilia jest poza moim sensem. To jest ta druga przyczyna.
I to jest chyba wszystko, co mam do powiedzenia w temacie audiofilii.
![]() |
Pointblack @orjan 14 grudnia 2024 02:56 |
14 grudnia 2024 09:45 |
Dzięki za ten wpis. Muszę jechać na targi, więc potem coś napiszę.;-)
![]() |
Perseidy @BeaM 13 grudnia 2024 20:55 |
14 grudnia 2024 10:12 |
To też puszczałam na Kasprzaku zachwyconej klasie na wycieczce (Macumba 1973)
https://www.youtube.com/watch?v=KdkXRS-wpRw
![]() |
mikklatka @Pointblack |
14 grudnia 2024 10:30 |
"Ja jestem ciekawy, którą płytę P.F. najbardziej lubicie."
Chyba jednak "The Wall", również film Alana Parkera. A na obu naj, naj kawałek "One of My Turns". Płyta "The Final Cut" brzmiała dla mnie zawsze jak z opadki z sesji nagraniowej "Ściany", ale nie upieram się, że to dająca się obronić ocena :)
![]() |
BeaM @orjan 14 grudnia 2024 02:56 |
14 grudnia 2024 11:55 |
Ale świetny komentarz (zresztą chyba bardziej odnosi się do wątku poruszanego w moim wpisie o audiofilach;), takie przeżycia są nie do wymazania - muzyka i zapachy chyba najbardziej konserwują pamięć. Ja też nigdy nie zapomnę wyprawy do warszawskiego Pewexu po pierwszego walkmena kiedy byłam nastolatką...
![]() |
BeaM @Perseidy 14 grudnia 2024 10:12 |
14 grudnia 2024 11:56 |
Och, co za klimat, i jaka okładka boska - pure seventies!!!
![]() |
orjan @mikklatka 14 grudnia 2024 10:30 |
14 grudnia 2024 11:56 |
Ja tam jestem prosty w obsłudze: Dark Side ...
A jak mi bardziej odwali, to Ummagumma.
W obu przypadkach, jak już powyżej wspomniałem, mają w rankingu miażdżącą przewagę ze względu na moje wspomnienia osobiste. To był szczęśliwy okres.
Tu jest wielu fanów King Crimson, więc lojalnie ostrzegam, że dam się choćby posiekać za Islands.
A osobno jeszcze za I Talk To The Wind. Tylko muszę leżeć w łóżku, albo na kopie siana. Najlepiej, żeby obok płynęła jakaś rzeka. Pod palmą czegości to I Talk nie działa.
![]() |
orjan @BeaM 14 grudnia 2024 11:55 |
14 grudnia 2024 12:25 |
Za którymś razem akurat pokazały się Walkmany z tymi dousznymi słuchawkami (ja je nazywam pastylkowymi). Idę więc sobie spacerkiem przez taki bazar Paharganj w Delhi (kwintesencja indyjskiego drobnego handlu: szwarc, mydło i powidło plus wszysko inne aż po garnitury w stylu Savile Row zamawiane wieczorem, poprawki rano, dostawa po śniadaniu. Wszystko szyte ręcznie!
No więc idę sobie, Walkman oczywiście w sejfie, czyli pod koszulą, a te słuchawki w uszach. Raptem dogania mnie jakiś miejscowy i z autentyczną troską pyta, co mi się stało w uszy, czy nie potrzebuję aby pomocy? Ja na to, że po prostu słucham muzyki i przyłożyłem jedną ze słuchawek do jego ucha. W życiu nie widzałem w cudzych oczach takiego wyrazu szczęścia.
Muza to była, jeśli pamiętam, David Bovie na pirackiej kasecie z Bangkoku. Wcale nic z miejscowego z Bollywood, czy inne takie. Ale przy tej samej Paharganj, obok mojego groszowego hotelu było (jest?) kino. Stamtąd po nocach dochodziły do mnie przykłady miejscowych musicali. Chwilowo więc nabrałem ciekawości muzycznej, która trwa do dzisiaj. Sama zobacz:
https://www.youtube.com/watch?v=kgvH6tX4Ej0
Oni tam chyba mają inną konstrukcje strun głosowych, albo całkowicie osobną tradycję wokalistyki.
![]() |
zkr @orjan 14 grudnia 2024 12:25 |
14 grudnia 2024 14:32 |
> na pirackiej kasecie z Bangkoku.
Pamietam, ze marynarze przywozili, chyba z Hong Kongu, kasety tej firmy
Straszne guano, trzeba bylo regularnie czyscic glowice i rolke.
![]() |
kluczu @Pointblack |
14 grudnia 2024 16:31 |
Wszytkie płyty dobre , tak uważałem będąc nastolatkiem , choć ograny najwięcej to u mnie był utwór Echoes...z czasem odrzuciło mnie od Watersa i tej jego arogancji, cierpiennistwa itd ,więc do płyt the Final Cut The wall animals nigdy nie wracam, co innego te gdzie Gilmour jest szefem, geniusz , dla mnie jest tym dla muzyki rozrywkowej co Bach dla klasycznej.
![]() |
orjan @kluczu 14 grudnia 2024 16:31 |
14 grudnia 2024 19:15 |
Dobrze powiedziane.
![]() |
mikklatka @orjan 14 grudnia 2024 11:56 |
14 grudnia 2024 21:17 |
"Ja tam jestem prosty w obsłudze: Dark Side ...
A jak mi bardziej odwali, to Ummagumma."
Obie lubię. A Dark Side kilka lat temu miałem puszczane w połączeniu z projekcją w chorzowskim planetarium. Niezłe to było.
![]() |
Pointblack @Pointblack |
14 grudnia 2024 22:28 |
Podumowując, każdy ma swoje sentymenty. I dobrze. Ja sobie bardzo cenię jak ktoś lubi zupełnie inny okres kariery, albo inną płytę danego wykonawcy. Pozwala, to zobaczyć pewne sprawy w innym świetle. Tym bardziej, że lubię jak mój gust się nieco zmienia i patrzę inaczej na daną muzykę z perspektywy czasu.
![]() |
Paris @orjan 14 grudnia 2024 02:56 |
14 grudnia 2024 22:45 |
Piekne wspomnienia,... az zazdroszcze !!!
Ale moje wspomnienia muzyczne tez sa niezgorsze... no i tez wlasciwie w temacie audiofilii z mojej strony to wszystko, bo az ,,trzeba mi bylo,, jechac do Francji i poznac Michela. To on byl tym audiofilem-maniakiem, mial cala mase roznych kaset, cd i vinyli,... a do kolumn sprzetu to mialam ,,zakaz,, dotykania, ale bardzo czesto sluchalismy tej muzyki i przy niej tanczylismy. Ta muzyka lat `60-80 byla i jest przepiekna. I tak ,,wciagalam sie,, w te odsluchy czy brzmienia, niemniej jednak ,,audiofilstwo mi nie grozi,,... i rzeczywiscie z moimi pierwszymi zrk kasprzak czy grundig w latach `80-tych to niewiele mialo wspolnego, poza tym, co wczesniej zauwazyla juz Beatka, ze bardzo wciagaly tasme i sporo kaset mi sie zwyczajnie zepsulo.
Chcialam kupic sobie bilety na koncert Bonamassa w przyszlym roku i przypomniec sobie, jak to drzewiej bylo, ale szansa jest praktycznie zerowa.
Pozdrawiam serdecznie,
![]() |
BeaM @Paris 14 grudnia 2024 22:45 |
15 grudnia 2024 00:18 |
Och, to śp. Michel zapunktował :) Nie wiedziałam, że był z rodziny audiomaniaków. Pewnie bym się z nim dogadała mimo bazowego francuskiego...
![]() |
orjan @mikklatka 14 grudnia 2024 21:17 |
15 grudnia 2024 04:21 |
A ja byłem w Polsce na koncercie takiej kapeli The Australian Pink Floyd. Oni odtwarzają koncerty Pink Floydów w formacie 1:1 ze światłami i ze wszystkimi innymi gadżetami scenicznymi. Przyczyny były dwie: chciałem dorastającemu synowi pokazać tę przedziwną muzykę. A po drugie ja sam na koncercie oryginału nie byłem (za biedny wtedy byłem) więc chciałem ten teatr zobaczyć. Oczywiście, to jest podróba bez względu na jej fachowość i wierność, ale w końcu Mozarta też nie da się dzisiaj posłuchać w oryginale. Tak to sobie zracjonalizowałem. Gdyby znowu do RP przyjechali, to nie przegapcie okazji i nie słuchajcie żadnych kwękań.
Koncert był we wrocławskiej Hali Ludowej przemianowanej przez durnych germanolizów na Halę Stulecia. Przeżycie było zupełnie specjalne. Wcześniej nie czytałem żadnych wrażeń z koncertów oryginału więc nie byłem przygotowany, że cały, długi koncert tych austarlijskich podrabiaczy przesiedzę jednej pozycji wbity w jak w fotel - jak sparaliżowany. Patrząc na publiczność (Hala była pełna), wszyscy tak siedzieli. Żadnych zbiórek pod estradą, żadne okrzyki, żadne fruwa moja marynara na widowni - głuche milczenie. Ten i ów, ja też, lekko wybijał rytm lub kiwał się w fotelu. Żadnego zapowiadania kolejnych utworów, żadnych pogwarek z publicznością ze strony zespołu. W odpowiednich pauzach zrywały się oklaski, burzliwe i długo trwające (бурные аплодисменты - jak mówią Rosjanie), ale zero standing ovation - po angielsku; Nikt nie wychodził. Podejrzewam, że nawet do WC nie było kolejki.
Oczywiście odstawili także kawałki z Ummagummy i z Ciemnej Strony. A tak w ogóle, to przekrój całej twórczości, a raczej koncertów. Nawet jakiś nadmuchany wieprz fruwał, kiedy trzeba.
Obejrzałem stare klipy oryginalnych koncertów zwracając teraz uwagę na publiczność i wtedy było z nią (z publicznością) dokładnie tak samo.
![]() |
Paris @BeaM 15 grudnia 2024 00:18 |
15 grudnia 2024 11:23 |
... nie mam najmniejszych watpliwosci !!!
Mial ,,gadane,, wyjatkowo... prawie jak sp. Boguslaw Kaczynski. Ludzie majacy pasje do czegos - to jednak czesto-gesto inny wymiar... i wielkie szczescie spotkac takich na swojej drodze zycia.
![]() |
valser @Pointblack |
15 grudnia 2024 12:28 |
No tak... Pink Floyd...
co najmniej od czterdziestu lat tego slucham.
7 wrzesnia 1994 roku bylem na koncercie Floydow w Pradze. Stadion na Strajovie nabity do oporu, 115 tysiecy ludzi podobno bylo na koncercie. Sam wyjazd i zalatwienie biletow w czasach kiedy nie bylo internetu to byla epopeja.
Zalatwialem bilety przez kumpla w Czechach, ktory mial biuro podrozy. Pojechalismy ekipa na dwa samochody.
To bylo najlepsze show muzyczne na jakim bylem na zywo. Muzycznie - zespol byl w formie. Mozna tego posluchac, bo grali tego samego seta co na Erl`s Court, co wyszlo na dwuplytowym albumie Pulse. Nagrywali to pare tygodni poznej po praskim koncercie, ktory byl jedynym granym w Ostblocku.
Brzmieniowo i akustycznie swietnie naglosniony koncert, wrecz audiofilsko, a na stadionie bylo slychac nie stereo, tylko kwadro. Zwlaszcza dzwieki emitujace lecacy samolot, czy krazacy helikopter. Do tego light and laser show sprzezony z muzyka. Band w topowej formie, dwie solowki w Another Brick on The Wall i mozna sie spierac, ktora lepsza.
Ja lubie Floyda juz bez Watersa. Te koncept albumy i protest songi to sa dla mnie przyciezkie tematy, tak jak sam Waters... ciezki klient. Zespol bez niego zaczal grac muzyke, a Waters na swoich plytach zamiast spiewac, to zaczal recytowac jakies manifesty. Muzyczny dramat, ktory sie wypalil i skonczyl.
Co do audiofilskiego sprzetu to tutaj latwo mozna przeszacowac i przeinwestowac. Padl temat miedzianych kabli transmisyjnych. To oczywiscie prawda. Mozna miec super sprzet i bez kabli obciac pasmo i skasowac dynamike. No, ale problemow jest wiecej. Audiofilski sprzet w mocno umeblowanym pokoju, gdzie dzwieki beda sie odbijac od sprzetow, glosniki ustawione na podlodze zamiast na wysokosci glowy... to sa wszystko straty, ale ktorych wiekszosc ludzi i tak nie uslyszy. Ja powem tyle, ze na podstawy do glosnikow moj bracho, fanatyk dzwiekow i brzmienia wydal pare kola, bo na tych ktore mial wczesniej cos mu brzeczalo. Szajba z wiekiem sie tylko rozwija.
![]() |
valser @valser 15 grudnia 2024 12:28 |
15 grudnia 2024 12:29 |
link do koncertu
![]() |
MarekBielany @valser 15 grudnia 2024 12:28 |
15 grudnia 2024 20:13 |
Najlepsze jest w dawnych fotelach z głośnikami w zagłówkach.
A jeżeli fotel jest z ameryki, to można wyprostować nogi.
Tak jak w lepszej klasie lotu.
P.S.
oni te fotele wymyślili nie do samolotów, ale tak żeby sobie odpocząć.
![]() |
Pointblack @valser 15 grudnia 2024 12:29 |
15 grudnia 2024 21:48 |
Dzięki!
![]() |
Pointblack @valser 15 grudnia 2024 12:29 |
15 grudnia 2024 22:04 |
A tu mój dzisiejszy mini-koncert (fragment Fearless):
![]() |
mikklatka @orjan 15 grudnia 2024 04:21 |
16 grudnia 2024 10:31 |
"Oczywiście, to jest podróba bez względu na jej fachowość i wierność, ale w końcu Mozarta też nie da się dzisiaj posłuchać w oryginale. Tak to sobie zracjonalizowałem."
Kurde, a ja zgrywałem hardcore'a, który jakichś podrób nie tyka. Naprawdę dzięki za tę racjonalizację. Biorę ją i przy następnej okazji kupuję bilet :-)
![]() |
orjan @orjan 16 grudnia 2024 11:06 |
16 grudnia 2024 11:25 |
Poważnej większości herosów muzycznych z mojej młodości już nie ma, albo zmurszeli. Ten proces tylko przyspieszy. Jednak coś tak twórczego odrodzi się (powinno) właśnie przez pion wykonawczy.
![]() |
orjan @Pointblack |
16 grudnia 2024 20:23 |
Zdaje mi się, że ciut, ciut, a doczekam się oceny offtopowca. Jednak nie można pogrzebać się w kokonie Pink Floyd, bo życie idzie dalej i jeszcze trochę, a zejdą do pozycji rockowych Etrusków. Już podkreśliłem jedną z kwestii kontynuacyjnych dawnych stylów (bez stylu nie ma sztuki i basta!) na przykłądzie tych Aussie Pink Floydów.
Tu dodatkowe dygresja, czy wszyscy orientują, jak wielki wpływ wnieśli muzycy właśnie z Australii. Zachęcam przejrzeć listę:
aby zrozumieć, że Aussie Pink Floyd'zi robią co robią wyłącznie dla trybutu oryginalnej grupy. Bo na pewno z Australii blisko jest do światowej kariery w oparciu o style miejscowe. Gdyby kogoś interesowało jestem fanem twórców z poz. 16 (plus 15) z wyjątkową miętą dla poz. 28, których przezabawną płytę, tuż przed przeprowadzką moją do W-wy wcisnął mi we Wrocławiu pewien, hmm, Afroamerykanin (Sex, Dope, Rock'n'Roll: Teenage Heaven). To jest jeden kierunek dla pionu wykonawczego dawnych mistrzów (plus covery - oczywiście).
Ale jest też inny kierunek, który widać na przykładzie kapeli Greta Van Fleet. Ten kierunek mówi, nie chcemy być odtwórcami, ale kontynuatorami twórczości dawnych mistrzów. Powszechnie porównywani są do Led Zeppelin, Choć Robert Plant chyba chętnie utopiłby w łyżce wody Josha Kiszkę (wokalista Grety). Tam gra trzech braci Kiszków - chyba wszycy poniżej 30-tki. NB.: Kiszka to jest dobre polskie szlacheckie, nawet maganckie nazwisko.
No więc Robert Plant (może z zazdrości o młodość Josha) stawia chyba małostkowy opór uznaniu tej kontynuacji. Jimmi Page uprzejmie (zdaje się) milczy:
Pewnie Robert złośliwie podkręca też wypowiedź Josha o wpływach Aerosmith. Ja to przyjmuję z satysfakcją, bo wokalista Aerosmith (Steven Tyler) jest wnukiem Floriana Czarnyszewicza, którego książki Gabriel tutaj sprzedaje (sprzedawał?). Choćby więc Robert Plant miał rację, to my tutaj nic nie tracimy :)
Tak więc temat kontynuatorów (a nie odtwórców) jest też przed nami.
![]() |
Pointblack @orjan 16 grudnia 2024 20:23 |
16 grudnia 2024 22:34 |
Dzięki. ;-) Z całą sympatią, ja mam problem z tymi grupami coverowymi. W zasadzie jak widzę afisze, to uciekam z krzykiem. Najgorsze są Queen i Dire Straits symfonicznie, ale może być znacznie gorzej. Dla mnie covery mają sens gdy gra się je po swojemu. Tak robił Cocker, Hendrix i każdy szanujący sie zespół. Dodajmy, że w zasadzie cały rock jest na tym ufundowany. to twórcze podejście, z którego potem coś wynika nowego. Np. u Bealtesów czy Stonesów nadszedł taki moment, gdy zaczęli grać głównie swoje kompozycje. To jest wpływ Dylana. Natomiast dzisiejsze przebieranki i imaitacje średnio mnie bawią, ale czasem coś sobie puszczę na YT. Gorzej, że wchodzi technologia i już w zasadzie nie wiemy co jest zagrane, a co podłożone. Jest jeden gość, którego b. lubię i jest Japończykiem. To Jimmy Sakurai. On imituje Page'a tak dokłądnie, że czasem można się nabrać:
https://www.youtube.com/watch?v=zczMuOh1tC8&t=34s
Z Gretą jest ten problem, że to ani cover band, ani kontunuacja. Dla mnie to nieszczera imitacja niestety. Chłopaki sa jakby boysbandem, grającym kalki głównie Led Zeppelin, ale tak by robiły wrażenie oryginalnej twórczości. Niestety nic tam więcej nie ma i póki nie zmienią kursu, nie wróżę im przyszłości. Tym bardziej, że w wywiadach podawali jako główną inspirację... The Who. Tak się nie robi.
Aerosmith, to zespół, który wystartował nieco później niż pierwsza i druga brytyjska inwazja. Oni są amerykańską wersją Stonesów i led Zeppelin, ale nie sa imitatorami. Stworzyli własny styl i trzeba przyznać, że są jednym z dziesięciu najlepiej sprzedających się zespołów rockowych w historii.
![]() |
orjan @Pointblack 16 grudnia 2024 22:34 |
16 grudnia 2024 23:17 |
Tak, uchyliłem się od tej oceny, ale masz rację z tą Gretą. Brakuje im jakby kierownictwa artystycznego, czy cuś. Ale także masz rację na przykładzie Beatlesów i Stonesów, że wypracowanie własnego stylu musi potrwać. Najpierw trzeba zaistnieć na rynku. Greta na jej nieszczęście debiutowała w ten sposób, że jako chyba niepełnoletni (Josh na pewno) najpierw występowali w barze, w którym tłukły się gangi podstarzałych już motocyklistów (kojarka z Altamont?). Ci Gretę otaczali opieką, bo: Nie do wiary! Chłopaki grają naszą muzykę! To stamtąd poszedł hyr o genialnych następcach Led Zeppelin. Stamtąd estradowa maska Josh'a wystylizowana została na Roberta Planta. Tak przynajmniej ja sądzę, bo ex nihilo nihil. Obecnie wydają się iść już po własnej drodze. Zobaczymy. Krytycznym dla nich momentem jest znalezienie w sobie mocy i płodności twórczej.
![]() |
Pointblack @orjan 16 grudnia 2024 23:17 |
16 grudnia 2024 23:39 |
Ale to już nie wiadomo, która próba. Było Kingdom Come, Wolfmother czy Rival Sons i pewnie wiele innych kapel. W dzisiejszym świecie, w ogóle nie wiadomo gdzie to pójdzie, a raczej spodziewałbym się jakiegość końca, albo przynajmniej przewrotu muzycznego. Przecież, Ai nie tworzy muzyki, więc liczę na, to, że wrócimy do korzeni i znów będziemy się cieszyć czymś ryzykownym. Cała frajda, to oglądać kapelę bez tych wszystkich efektów wizualnych, pirotechnicznych i dźwiekowych. Pure sound, full risk. Jak tu:
![]() |
orjan @Pointblack 16 grudnia 2024 23:39 |
17 grudnia 2024 00:15 |
Tylko, porównując do sadownictwa, czas przycina gałęzie, lecz te już nie odrosną. Wyrosną nowe drzewa z nowymi owocami? Owszem, a ja chciałbym, żeby przynajmniej niektóre nowe owoce były kontynuacją tamtych.
Inaczej stara muzyka zginie jak np. jabłka antonówki, koksy, itp. I co z tego, że w ich miejsce będą inne, a nawet większe? To chyba tu jest problem.
![]() |
valser @Pointblack |
17 grudnia 2024 01:04 |
No words... https://www.youtube.com/shorts/IrxUOz1eBDg
koncert w Wenecji... chlopakom chcialo sie grac. https://www.youtube.com/watch?v=4Qm6Ayx7NAc&t
To jest jeden z tych niewielu ansambli, ktore na koncertach graja lepiej niz w studio.
Muzyka bez napinki, "grajo swoje", "having a good time".
![]() |
Pointblack @valser 17 grudnia 2024 01:04 |
17 grudnia 2024 07:51 |
W tym miejscu musi pojawić się ten mem. Sorry.;-)
![]() |
valser @Pointblack 17 grudnia 2024 07:51 |
17 grudnia 2024 10:24 |
Dobre. Dave ma 78 lat. Najlepsze lata ma za soba i on dobrze o tym wie. W 2019 sprzedal swoja kolekcje gitar. Sam stwierdzil, ze na nich juz nie gra i bedzie lepiej jak trafia do grojkow, ktorzy beda potrafili sie tym bawic i cieszyc. Czary Strat poszedl do ludzi za przeszlo trzy miliony dolarow. To jest dowod na to, ze on dobrze wie gdzie on jest ze swoim graniem, bo chociaz nadal gra i nagrywa, to w trase sie juz nie wybiera. Ciekawe co autor tego mema bedzie robil w tym wieku, jesli w ogole dociagnie?
![]() |
Pointblack @valser 17 grudnia 2024 10:24 |
17 grudnia 2024 11:25 |
Mem jest tylko dla śmiechu. On zawsze był Co do Gilmoura, to od pod koniec lat 70. zupełnie się zmienił. Nie sądze, by pod wpływem używek, raczej taka uroda. A co do gitar, to słyszałem, że dochód z aukcji, tej jego kolekcji, poszedł dla Grety Thunberg (albo przynajmniej na walkę ze zmianami klimatu). Może plotka, ale ja to zapamietałem jako info. Aha, David jesty aktualnie w trasie. ;-)
![]() |
mikklatka @Pointblack 17 grudnia 2024 11:25 |
17 grudnia 2024 11:44 |
" co do gitar, to słyszałem, że dochód z aukcji, tej jego kolekcji, poszedł dla Grety Thunberg (albo przynajmniej na walkę ze zmianami klimatu)."
![]() |
Pointblack @mikklatka 17 grudnia 2024 11:44 |
17 grudnia 2024 13:00 |
Musimy z tym żyć. ;-)
![]() |
orjan @Pointblack 17 grudnia 2024 13:00 |
17 grudnia 2024 14:55 |
No tak. "Muzeum muzyki" zostało rozproszone po świecie. Ciekawe ile z tych gitar (i które) już nigdy nie obejrzy światła dziennego, a jedyne dźwięki jakie one same usłyszą, to będzie stukot kieliszków plutokratów mających w d.pie ochronę środowiska. Kolejny raz ideał sięgnął bruku. Przy tych cenach inna kolej rzeczy jest bowiem nieprawdopodobna.
Dobrze byłoby, aby w przyszłości (oby jak najpóźniejszej) ktoś ustawił kamerę pułapkę przy - jakoś trudno to wypowiedzieć - grobie Gilmoura, aby zarejestrować czy hochsztaplerzy od środowiska zachowają dobroczyńcę w pamięci?
![]() |
valser @orjan 17 grudnia 2024 14:55 |
17 grudnia 2024 15:04 |
Ciezko powiedziec czy pozbycie sie wlasnego sprzetu, to dobra czy niekoniecznie sprawa?
Niemce lubia gadac, ze "Sammlung ist eine Sünde". Idealow nie ma.
Kazdego z nas czeka schylek. Gilmour przynajmniej sie w tak glupi sposob nie wymadrza, jak jego kolega Roger.
![]() |
orjan @valser 17 grudnia 2024 15:04 |
17 grudnia 2024 15:13 |
Tym bardziej: po co on tak się do tego klimatu "przy-afiliował". Akurat on? Po co ta demonstracja? To debiutujące wrzaskółki muszą całować gacie po Leninie, bo bez tego "niedoczekają się" kariery. Nie lepiej było przynajmniej tego black strata jakiemuś ogólnie dostępnemu muzeum zapisać?
Ja chyba podmienię priorytety i na swojego guru i nauczyciela życia przyjmę Keitha Richardsa. Przynajmniej będzie weselej. I bardziej życiowo.
![]() |
Pointblack @orjan 17 grudnia 2024 14:55 |
17 grudnia 2024 15:19 |
To już poszło. Jego prawo. Cieszmy się, że nie dla Owsiaka.
![]() |
BeaM @Pointblack 17 grudnia 2024 07:51 |
17 grudnia 2024 15:21 |
Ciacho zamienione w Adama Słodowego... Słodkie. I uczy pokory.
![]() |
Pointblack @orjan 17 grudnia 2024 15:13 |
17 grudnia 2024 15:24 |
Pewnie ma takich doradców. Ważne, że nie trąbi o wszystkim na lewo i prawo jak Roger. Co do gitar, to Richards załatwia to w taki sposób:
„Jest Twoja” (5:54)
![]() |
Pointblack @valser 17 grudnia 2024 15:04 |
17 grudnia 2024 15:28 |
Zależy. Niektórzy sprzedają wszystko.
![]() |
BeaM @Pointblack 17 grudnia 2024 15:24 |
17 grudnia 2024 15:35 |
A propos Stonesów i Richardsa, to czy ktoś widział film dokumentalny o Anicie Pallenberg? Urywa szczękę po prostu, absolutny must see, jak ktoś gustuje w muzie, i che poznać kulisy i zrozumieć genezę niektórych kawalków.
Tutaj trailer:
https://www.youtube.com/watch?v=FdJriCs_Y8k
Kiedyś można było to obejrzeć na festiwalu nakże w wersji online, ale chilowo nie można:
https://archiwum2024.mdag.pl/pl/ogladaj-online/21/film/w-ogniu-historia-anity-pallenberg
![]() |
Pointblack @BeaM 17 grudnia 2024 15:35 |
17 grudnia 2024 15:47 |
Dzięki, nie słyszałem o tym.
![]() |
orjan @Pointblack 17 grudnia 2024 15:24 |
17 grudnia 2024 18:37 |
Coś takiego pokazuje wielkiego muzyka wielkim człowiekiem. A nie jakieś małostkowości lub ideolo-zapiekłości.
Obejrzawszy lubię Keitha nieco bardziej.
![]() |
orjan @BeaM 17 grudnia 2024 15:35 |
17 grudnia 2024 18:43 |
Ja to kiedyś oglądałem. Moc Stonesów ufundowana jest na tym, że choćby się jakkolwiek pogubili, to i tak się podniosą. Nawet, gdy przez zespół śmierć przejdzie.
![]() |
zkr @Pointblack 17 grudnia 2024 15:24 |
17 grudnia 2024 18:49 |
To jest z "Shine A Light" Scorsese?
Genialny zapis koncertu. No i sam koncert tez.
![]() |
zkr @BeaM 17 grudnia 2024 15:35 |
17 grudnia 2024 19:00 |
> che poznać kulisy i zrozumieć genezę niektórych kawalków.
W temacie genezy roznych kawalkow to ja z kolei zapodam inna "lekture obowiazkowa" - projekt Scorsese, siedem filmow o historii bluesa i rocka:
The Blues
Rezyserami byli poszczegolnych odcinkow byli m.in. Scorsese, Wenders, Eastwood ("Piano Blues")
Polskie wydanie jeszcze bywa do kupienia na allegro czy olx
Dla mnie zaskoczeniem bylo to, ze dwie moje ulubione plyty Zepp'ow, I i II, to w zasadzie same cover'y :)
![]() |
orjan @Pointblack 17 grudnia 2024 15:19 |
17 grudnia 2024 19:00 |
Mówisz: "Jego prawo". Oczywiście tak!
Z drugiej strony, trzymając się Św. Augustyna: Kto opiera się tylko na samym prawie na pewno nie jest sprawiedliwym. Remota itaque iustitia ... itd. Wprawdzie ta wypowiedź dotyczy aż państw, ale z powodzeniem może być odnoszona do indywidualnych ludzi. Szczególnie, jeśli coś są winni światu; na przykład winni są przykład. Sprawiedliwość jest celem, a prawo tylko narzędziem niekoniecznie używanym do czynienia sprawiedliwości.
Nawiązanie do Owsiaka odbieram jako dobrze pasujący tu sarkazm.
![]() |
orjan @zkr 17 grudnia 2024 19:00 |
17 grudnia 2024 19:18 |
I co z tego, że covery. Wyskok Joe Cookera na Woodstock to też był cover, a wielu zgodziłoby się, że - podobno będąc naprany - w ogóle odebrał Beatlesom ojcostwo (zostały im tylko prawa autorskie do utworu).
Zepp'om zarzucano, że na swoich płytach nie podali twórców utworów. Odpowiednio to samo spotkało Gorge'a Harrisona za My Sweet Lord. Oba te przypadki wskazują cezurę, od kiedy skończył się romantyczny okres rocka, a przewagę uzyskało porządkowanie.
![]() |
BeaM @zkr 17 grudnia 2024 19:00 |
17 grudnia 2024 19:22 |
O to ciekawe, dzięki!
![]() |
zkr @Pointblack |
17 grudnia 2024 19:32 |
> I co z tego, że covery.
Przeciez napisalem, ze to moje ulubione plyty :)
![]() |
zkr @zkr 17 grudnia 2024 19:32 |
17 grudnia 2024 19:32 |
to do @orjan mialo byc
![]() |
zkr @BeaM 17 grudnia 2024 19:22 |
17 grudnia 2024 19:33 |
Koniecznie! :)
Wlasnie wrzucilem przed chwila "Tajemnice ludzkiej duszy" Wendersa
Moge to na okraglo ogladac.
![]() |
orjan @zkr 17 grudnia 2024 19:32 |
17 grudnia 2024 20:58 |
Moje też ulubione do tego stopnia, że musząc wybierać tylko dwie, na późniejsze nawet bym nie spojrzał. Nie, żebym ich nie doceniał, ale dobrze pamiętam wrażenia jak te dwie pojawiły się na rynku, niczym odświeżający sztorm, bo robiło się już cokolwiek nudno. Tym bardziej, że pojawiły się (przynajmniej w moim srodowisku) prawie jedna po drugiej. Jeszcze trwały więc wstrząsy po pierwszej, a już nastapiły poprawiny i to z dopalaczem. Nadal tak te dwie na mnie działają. Puszczam i wszystko ląduje we właściwym miejscu.
Rozjechaliśmy się. "Co z tego, że covery" miało oddawać, że mam to w nosie. W sekrecie powiem Ci, że w rocku prawa autorskie mnie nie interesują, bo - tak odczuwam - przyhamowały spontaniczny rozwój tej muzyki. Wszystko inne tak, ale żeby piosenka miała właścicieli, to już jakaś przesada. Tu jestem anarchistą.
![]() |
zkr @orjan 17 grudnia 2024 20:58 |
17 grudnia 2024 21:08 |
> "Co z tego, że covery" miało oddawać, że mam to w nosie.
OK, czyli rozumiemy sie :)
Ja na liniach Jones'a cwiczylem gre na basie. Gosciu jest kapitalny. Gra to co potrzeba.
Skoro o nim mowa - polecam :D
The Sporting Life Diamanda Galás
![]() |
Pointblack @zkr 17 grudnia 2024 19:00 |
17 grudnia 2024 21:38 |
Mamte serię, ale nie widziałem wszystkich odcinków. Super jest ten z Eastwoodem i Charlesem.
![]() |
zkr @Pointblack 17 grudnia 2024 21:38 |
17 grudnia 2024 21:40 |
> ale nie widziałem wszystkich odcinków
Nadchodza dlugie, zimowe wieczory. Polecam :)
![]() |
Pointblack @zkr 17 grudnia 2024 21:40 |
17 grudnia 2024 22:45 |
Ile takich rzeczy mam odłożone na te wieczory... Filmy, książki, modele itd. Spróbuję. ;-)
![]() |
zkr @Pointblack 17 grudnia 2024 21:38 |
18 grudnia 2024 08:25 |
> Super jest ten z Eastwoodem i Charlesem.
Jest niezly.
Nie wiedzialem, ze Eastwood gra i komponuje. On planowal podobno kariere muzyczna po szkole.
Jesli chodzi o grajacych aktorow to zaskoczyl mnie tez Bruce Willis:
Devil Woman - Bruce Willis
![]() |
valser @orjan 17 grudnia 2024 15:13 |
18 grudnia 2024 09:17 |
Nie wiem. Ja slucham muzyki dla rozrywki, abstrahuje od politycznej niepoprawnosci muzycznych autorow. Kazdy niech sobie robi co tam uwaza ze swoja kasa, jak chce to niech se przepije. Na zdrowie. Ciezko sie oduczyc kaznodziejenia i inklinacji, zeby mowic innym co maja robic i jak zyc. Niech se kazdy robi co chce i lepiej nie przymusza innych, bo ktedy kreuje sie problem i na to zgody juz nie ma.
Kazdy historia jest ciekawa, zwlaszcza taka, ktora jest zwiazana z procesem tworzenia. Czasami sa to rzeczy zamierzone, czasami przypadek, czasami bezposrednie dzialanie Pana Boga.
https://www.youtube.com/shorts/sgD12tFfmw0
technically speaking arpeggio
https://www.youtube.com/shorts/AlSB7PCU2tM
inversion
![]() |
Pointblack @zkr 18 grudnia 2024 08:25 |
18 grudnia 2024 09:49 |
Czasem robi muzykę do swoich filmów, a nawet gra w nich na pianinie. Z tego co pamietam to m.in. w filmie City Heat.
![]() |
Pointblack @valser 18 grudnia 2024 09:17 |
18 grudnia 2024 10:03 |
Oni te rzeczy zrobili nie dlatego, że byli ekspertami, a raczej dyletantami. Gdyby zajmowali się muzyką klasyczną, to by grali gdzieś z tyłu w orkiestrze i starali się nutka w nutkę odegrać co kompozytor napisał. „Pisanie” na intsrumencie jest czyms zupelnie fascynującym, bo dochodzi element przypadku, spontaniczności i czegoś co spływa z Góry.
![]() |
valser @Pointblack 18 grudnia 2024 10:03 |
18 grudnia 2024 10:24 |
Eksperyment. Goscie nie bali sie nowych rzeczy. Dzisiaj jest troche inaczej, bo kazdy dzwiek da sie programowac, a ilosc dostepnych sampli jest taka, ze braknie zycia, zeby sie przez to wszystko przebic.
Ja lubie sluchac muzyki w samochodzie, zwlaszcza w dlugich trasach. Szukam wrazenia, ze to muzyka "drives me", co pozwala zapomniec, ze prowadze samochod, co zazwyczaj jest czynnoscia nudna.
W mlodych latach gralem na bebnach i mialem w domu rodzicow swoj instrument. Byla frajda, ale sasiedzi tego niestety nie rozumieli. Zwlaszcza jak caly band robil proby. Zlote lata jazzu.
Te doswiadczenia niestety skutkowaly tym, ze czasami slucham muzyki "analitycznie" i nie potrafie po prostu sluchac dla frajdy.
Czasami to sie na frajde przeklada, jak slucha sie produkcji np. Trevora Horna, ktory wyprodukowal kilka brzmien roznych autorow, tam sie wiele rzeczy dzieje i "analityczne" sluchanie daje rade. On tez lubil eksperymentowac, wymyslil kilka rzeczy, ktore brzmia swiezo do dzisiaj.
![]() |
orjan @valser 18 grudnia 2024 09:17 |
18 grudnia 2024 11:17 |
Na tym polega piękno i bezmiar możliwości tego, co zbiorczo nazywamy natchnieniem twórczym. W przypadku tego Beethovena na odwyrtkę także wpływ niespodzianek spotykających twórców, że wszystko już i tak jakoś było i krzyczy od spodu. Wiele lat temu kursował zresztą taki dowcip, jak to właśnie Ludwik Van walnął się w czerep i zleciał kawałek po krętych schodach zamkowych, czego odgłosy potem zanotował.
Im wrażliwszy artysta rockowy tym więcej ma dorobku w riffach takich ni stąd ni z owąd. One nie powstają w pocie czoła, ani z rzemieślniczego doświadczenia ale w przebłysku czegoś.